NIE „Wiedzę możemy zdobywać od innych, ale mądrości musimy
nauczyć się sami.” – Adam Mickiewicz
"Witajcie kochani, chciałabym Wam chętnie opowiedzieć o moich doświadczeniach ze szczepieniem MMR i konsekwencjach.
16 lat temu na świat przyszedł mój syn. Miałam wtedy 24 lata, a moje ciało w 36 tygodniu ciąży nie chciało już dłużej dbać o to małe stworzenie. Tak więc poród został rozpoczęty i mój syn przyszedł na świat bez komplikacji. Oczywiście byłam przestraszona
i wierzyłam lekarzom we wszystko ... Najważniejszą sprawą było dobro mojego dziecka. Był zdrowy i normalnie się rozwijał.
Pierwsze szczepienie było przed nami i oczywiście wierzyłam Pani doktor, jak ważne to jest. Tylko dlatego, że miał tak trudny start
i nie chciałam, żeby dostał te złe dziecięce choroby. Dzisiaj mogłabym uderzyć się w twarz, że tak „ślepo” zaufałam.
Dostał szczepionkę, płakałam z nim a lekarka i pielęgniarki wyśmiewały się ze mnie, że nie powinnam przesadzać.
Poszliśmy do domu, on spał i spał. Hmm, myślałam, że to chyba normalne. Kiedy się obudził, jęczał i to powoli wzrastało do krzyku. Od tego momentu krzyczał przez 10 miesięcy. W dzień i w nocy.
Uwierzcie mi, były dni, kiedy naprawdę chciałam po postu wyjść. Nie mogłam już ... Byłam wykończona.
Kilka dni po szczepieniu dostał gorączki i u lekarza nastąpiło powszechnie głupie stwierdzenie „PROSZĘ SIĘ CIESZYĆ, WIEMY WTEDY, ŻE CIAŁO DOBRZE REAGUJE NA SZCZEPIONKĘ ” !!!
To że krzyczy byłoby normalne, po prostu nie czuł się dobrze. Kilka dni później powodem były kolki. Po kilku tygodniach powiedziano mi, że jestem absolutnie nadopiekuńczą matką i muszę także pozwolić dziecku krzyczeć.
Biegałam do lekarza tydzień po tygodniu i bardzo mnie nie lubili, dawali mi to odczuć już bezpośrednio przy wejściu do przychodni. Pewnego dnia, powiedziała mi lekarka, że miałam pecha, że są również krzyczące dzieci. Ale to także może zależeć ode mnie, ponieważ mój strach przenoszę na dziecko.
Niestety nie byłam wtedy świadoma, że te wszystko może być spowodowane szczepionką. Od czasu do czasu znajomi zwracali się do mnie z pytaniem, dlaczego mój syn tak patrzy w próżnię ... wydawał się niezainteresowany życiem. On naprawdę prawie nigdy się nie uśmiechał i był spokojny tylko w moich ramionach. Był dla mnie wszystkim i nie chciałam tego słyszeć.
Po 10 miesiącach, od tej chwili przestał krzyczeć. To było straszne, bo było cicho. Ekstremalna cisza ...
Nie mówił. Żadnego dźwięku …. „teraz niech pani nie przesadza znowu, on jest chłopcem, oni i tak są w tyle” nauczył się biegać dopiero jak miał 18 miesięcy, ale wciąż żadnego słowa. W wieku 3 lat poszedł do przedszkola i nadal nie umiał mówić. Trochę bełkotał po dziecięcemu, ale lekarka wyperswadowała mi moje obawy. Albo powinnam się bardziej zająć dzieckiem. Przedszkole w pierwszych miesiącach wyjaśniło mi jednoznacznie, ile deficytów miał mój syn. Bardzo często był chory,
a infekcji ucha środkowego nie można już policzyć, tak często one były. Zauważyłam oczywiście też wiele rzeczy
u mojego syna, ale nikt nie traktował mnie poważnie. On czuł się ze mną tylko dobrze, wszystkiego i wszystkich innych bał się.
Biegałam od lekarza do lekarza, ale NIKT nie wziął mnie poważnie. Naprawdę wszyscy powiedzieli mi, że za bardzo go rozpieściłam, a przywiązanie do mnie było zbyt silne. Jedna opiekunka w przedszkolu wzięła mnie na bok i opowiedziałam jej wszystko od niemowlaka. Ona zrobiła dodatkowe pedagogiczne szkolenie i wyraziła swoje pierwsze podejrzenie autyzmu.
To uderzyło we mnie i mnie zraniło. Wtedy przerwałam rozmowę i byłam wstrząśnięta, jak ona mogła takie coś powiedzieć o moim synu. Kilka tygodni później byłam jej bardzo wdzięczna za tą inspirację i dzisiaj jeszcze rozmawiamy o tym. Stawiłam się
z moim synem do przychodni autystycznej i po roku ! otrzymaliśmy właściwą diagnozę „autyzm wczesnodziecięcy” i kilka małych chorób towarzyszących.
Nastąpiła niezliczona ilość terapii, a mój syn nadal nie mówił w wieku 5 lat, z wyjątkiem kilku słów. Powiedziano mi, że nigdy nie będzie umiał mówić. Walczyłam, pisałam i dzwoniłem do lekarzy, terapeutów z całego świata itp. a tu byłam wyśmiewana za to, że próbowałam nauczyć go mówić.
Udało mi się, w wieku 6 lat mój syn mówił!!! Chociaż absolutnie bez zbudowanego zdania, ale ja jako matka go rozumiałem. I to było dla mnie najważniejsze! Oprócz terapii robiłam z moim synem dużo więcej. Nie obchodziło mnie,
co lekarze myśleli i jak się ze mnie śmiali, ale jeden terapeuta z Teksasu dał mi wtedy wskazówki. A moje przeczucie mówiło mi,
że ta droga jest właściwa!
Kilka lat temu rozmawiałam z położną i powiedziała mi wyraźnie, że autyzm jest wywoływany przez szczepionkę MMR. Zaczęłam myśleć wstecz …. z tym dniem szczepienia rozpoczęła się nasza droga cierpienia. Nie można tego udowodnić, ale jestem całkowicie przekonana tego, że to tak jest. Wiele lat temu zajmowałam się skutkami ubocznymi szczepionek, składnikami itd. i byłam zszokowana, jak wtedy byłam ślepa. Uwierzcie mi, jeszcze dzisiaj mam wiele wyrzutów sumienia, że może mogłam tego wszystkiego oszczędzić mojemu synowi, do tej pory. I pisząc tutaj teraz, wylałam wiele łez, ponieważ każdy szczegół pojawił się we mnie ponownie.
Dziękuję za przeczytanie."